Jak zmarł Cliff Burton? Tragiczna historia basisty Metalliki
27 września 1986 roku metalowy świat stracił prawdziwą legendę. Basista Metalliki, Cliff Burton zginął tragicznie podczas trasy koncertowej w Szwecji. Muzyk miał zaledwie 24 lata. Co dokładnie się wydarzyło?

Dokładnie 3 marca 1986 roku amerykańska ikona thrash metalu, Metallica podzieliła się ze światem swoim trzecim albumem studyjnym "Master of Puppets". Pozycja grupy na scenie już wtedy była wyjątkowo mocna przez świetnie przyjęte "Kill 'Em All" i "Ride the Lightning". Ich następca również zbierał świetne recenzje, a grupa należąca do Wielkiej Czwórki Thrash Metalu (obok Anthrax, Megadeth i Slayera) wyruszyła w trasę promującą nowy materiał. Tak, we wrześniu Metallica dotarła do Europy, gdzie doszło do tragicznego zdarzenia.
Jak zginął pierwszy basista Metalliki?
Metallica założona została w 1981 roku przez wokalistę i gitarzystę Jamesa Hetfielda i perkusistę Larsa Ulricha niedługo później do zespołu dołączył gitarzysta Dave Mustaine oraz basista Ron McGovney. Pod koniec 1982 roku Ulrich i Hetfield pojawili się na koncercie zespołu Trauma, którego członkiem był Cliff Burton. Jego umiejętności tak bardzo zaimponowały muzykom, że zaproponowali mu dołączenie do Metalliki. Początkowo Burton nie przyjął oferty, jednak z czasem zmienił zdanie, pod warunkiem, że reszta zespołu przeprowadzi się do El Cerrito.
We wrześniu 1986 roku Metallica już w składzie James Hetfield (wokal, gitara), Lars Ulrich (perkusja), Cliff Burton (bas) oraz Kirk Hammett (gitara) koncertowała po Europie z trzecim albumem studyjnym "Master of Puppets". Nikt nie spodziewał się, że wspólnie ostatni koncert zagrają 26 września w Sztokholmskiej hali Solnahallen. Następnego dnia grupa wystąpić miała w Kopenhadze, jednak na trasie doszło do tragicznego wypadku.
Metallica po koncercie w Sztokholmie natychmiastowo ruszyła w trasę. Jako pierwszy jechał autokar z muzykami, technicznymi i menedżerem trasy, a druga ciężarówka przewoziła sprzęt.
Bus, którym jechali artyści daleki był od wygodnego. Na tyłach zdemontowano siedzenia, które zastąpiono boksami do spania. O najlepsze miejsce spierali się Hammett i Burton. Finalnie to Cliff dostał lepszy materac po stronie okna, wygrywając z gitarzystą w karty.
Nad ranem 27 września wydarzył się tragiczny incydent na trasie koncertowej. Autokar jadący dwupasmową drogą nagle zaczął odbijać w kierunku prawej krawędzi drogi. Kierowca starał się odbić w lewo, ale pojazd wpadł w poślizg, w efekcie czego wpadł do rowu, przechylając się na bok. Basista nie był zapięty pasami, co przyczyniło się do tragicznych skutków zdarzenia.
Lata później w jednym z wywiadów, Hammett wrócił wspomnieniami do nieszczęsnej gry w karty: "To mnie dręczy (...). To co się wówczas stało było pechowe, ale również wiąże się z pytaniem dotyczącym śmierci 'a gdyby?'. Przeznaczenie i los - z tym właśnie się to wiąże. Przegrana w karty była moim przeznaczeniem, Cliffa czekał inny los. Nie chcę w to brnąć, bo to prowadzi do totalnej samodestrukcji".
"Nie mam pojęcia, czy [kierowca] był pijany, czy wjechał na lód. Jedyne, co do mnie docierało, to fakt, że on prowadził, a Cliff był martwy" - mówił James Hetfield w 1993 roku w książce "Metallica. Tom 1. 1981-1991". Basista zginął na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń.
"Kierowca tłumaczył się, że stracił przyczepność z powodu gołoledzi na drodze. - Osobiście wykluczam taką możliwość. Droga była sucha. Temperatura wahała się wtedy w nocy w okolicach zera" - wyjaśnił fotograf Lennart Wennberg, który robił wtedy zdjęcia dla gazety "Expressen". Kierowca, mimo podejrzeń, że zasnął za kierownicą, twierdził, że był wypoczęty, a szczegółowa inspekcja autokaru nie wykazała żadnych problemów technicznych.
Okoliczności zdarzenia do dziś pozostają niewyjaśnione.
Pogrzeb artysty miał miejsce 7 października w Chapel of the Valley w rodzinnym mieście Castro Valley w Kalifornii. Basistę pożegnali najbliżsi przyjaciele, rodzina oraz muzycy Metalliki. Po latach postawiono także nagrobek w pobliżu miejsca wypadku, na którym znajduje się fragment tekstu kawałka "To Live is to Die" z płyty "...And Justice for All". Cliff Burton miał zaledwie 24 lata.