Jan Wieteska: "Musiałem skonfrontować się ze swoimi marzeniami" [WYWIAD]
Znany między innymi z serialu "Sexify" czy regularnego występowania na deskach warszawskiego Teatru Ateneum Jan Wieteska postanowił, że spróbuje swoich sił w muzyce. Jak sam powtarza, towarzyszyła mu ona od małego, cały czas jednak czegoś brakowało, by móc pójść w nią na całego. W końcu jednak się udało, a owocem ponad rocznej pracy w studiu jest debiutancki album - "Przepraszam", o którym właśnie porozmawialiśmy z samym Janem.

Wiktor Fejkiel, Interia Muzyka: Premiera debiutanckiego albumu już za tobą. Czujesz ekscytację, że ten projekt wreszcie ujrzał światło dzienne?
Jan Wieteska: Czekałem na niego dość długo. Moja profesjonalna przygoda z muzyką zaczęła się podczas Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, który był dwa lata temu. Miałem wtedy szansę po raz pierwszy wystąpić na żywo z bandem przed publicznością wrocławskiego Teatru Capitol. Niedługo po Przeglądzie zacząłem współpracę z wytwórnią Fonobo, rok później wydałem pierwszy singiel "Kupiłem dom", po którym już tak naprawdę zaczęło formować się coś większego. Nie ukrywam, że przebierałem trochę nogami, czekając na ten moment. Od początku współpracy z wytwórnią wszyscy pracowaliśmy na to, żeby sfinalizować to czymś większym. Łatwo więc policzyć, że był to prawie rok pracy nad pierwszym singlem i prawie rok pracy nad całym albumem. Tej ekscytacji czuję więc naprawdę sporo, jednocześnie ciesząc się, że zamykam już ten etap w swoim życiu.
Czyli po pierwszym napisanym utworze, byłeś już ukierunkowany na cały album?
Na początku starałem się zbierać różne piosenki do mojego "notatnika", ale już po wydaniu drugiego singla ("Ostatnie lato"), wiedziałem, o czym chcę opowiedzieć poprzez cały album. Zarówno pierwszy, jak i drugi singiel opowiadają o sytuacjach w moim życiu, w których czułem się źle i za które chciałbym przeprosić. Potem doszedłem jednak do wniosku, że nie ma za co przepraszać, bo te sytuacje i emocje sprawiają, że jestem tym, kim jestem. I o tym jest cały album. Następnie te utwory, które miałem w swoich szkicach, wybierałem pod kątem tematu przewodniego. Te, które pasowały, znalazły się na albumie. Wyjątkiem jest utwór "ZA CO", który powstał jako ostatni, jako swego rodzaju podsumowanie albumu.
Jakie emocje chciałeś, by wybrzmiewały na "Przepraszam"?
Ten album jest przede wszystkim o pewnego rodzaju smutku, nostalgii spowodowanej uczuciem niespełnienia. To zdanie sobie sprawy, jak długa droga do poznawania siebie jest jeszcze przede mną. Kończy się on jednak dość optymistycznie, bo zostawiam sobie takie światełko nadziei. Jest on więc o drodze od początku, gdzie musiałem skonfrontować się ze swoimi marzeniami, do momentu, w którym znajduję się teraz.
Tytułowe "Przepraszam" to twoja odpowiedź na podważanie przez innych twoich decyzji. Zależało ci, by poprzez nazwanie tak całego albumu, ten aspekt był jednym z najgłośniej wybrzmiewających?
Zdecydowanie tak - to był mój focus na tym albumie. Chciałem głośno i wyraźnie powiedzieć, że dość przekornie do tytułu, ja już nie chcę za nic przepraszać. Zbyt wiele razy w życiu to robiłem i obwiniałem samego siebie za to, że jestem niewystarczający, że nie wyglądam jak powinienem, czy nie zachowuję się w odpowiedni sposób. Ten album jest moją odpowiedzią, że jestem na takim etapie życia, że nie muszę już wszystkich za wszystko przepraszać.
Dużo zostało ci nieskończonych demówek po pracy nad tym krążkiem?
Myślę, że mam z 10-15 takich szkiców, z których na pewnym etapie po prostu zrezygnowałem. Ale żaden z nich nie jest w pełni skończony. Zależało mi, by wszystkie tracki, które finalnie znajdą się na tym albumie, były spójne ze sobą i pasowały tematycznie. Dlatego też skupiłem się na tych ośmiu.
Zobacz również:
- Alan Sparhawk (Low): Miałem problemy, żeby na nowo odnaleźć swój głos
- Jann: "Nie jestem artystą, który śledzi trendy w social mediach i za nimi podąża" [WYWIAD]
- AJLA: "Nie jestem aż tak mroczną osobą" [WYWIAD]
- Dawid Grzelak: Płyta pozwoliła mi zorientować się, że nie było i nie jest wcale tak źle [WYWIAD]
Jakie są twoje wspomnienia z pracy w studio? Nie miałeś problemu ze znalezieniem wspólnego muzycznego języka z muzykami, z którymi miałeś okazję współpracować?
Nie ukrywam, że było to dla mnie dość trudne i nowe przeżycie. Wchodzę na nowy grunt, nawet nie tyle jeśli chodzi o śpiewanie, ile o tworzenie muzyki. W porównaniu do aktorstwa, branża muzyczna jest dla mnie czymś zupełnie nowym. Dużo czasu mi zajęło, by poznać zasady, na których działa i zdobyć podstawową wiedzę na temat produkcji muzyki. Musiałem nauczyć się również kompromisu - zarówno pracując z Polą Chobot, która pomogła mi pisać teksty i komponować melodie do prawie wszystkich piosenek, jak i z Jeremiaszem Hendzlem, Mateuszem Hulbójem czy Staszkiem Koźlikiem, z którymi zajmowaliśmy się stricte produkcją. Na całe szczęście pracowało mi się z nimi naprawdę świetnie i dość szybko znaleźliśmy ten wspólny język, o którym mówisz. Początek był bardzo nowy i intensywny, ale później szło już gładko.
Co cię natomiast zaskoczyło najbardziej, gdy po raz pierwszy przyszło ci robić muzykę w takim gronie?
Przede wszystkim to, jak ciężko się mówi o muzyce, nie mając wykształcenia muzycznego. Oczywiście uczyłem się śpiewu na zajęciach wokalnych i w szkole teatralnej, ale tworzenie muzyki to coś zupełnie innego. Na początku nie było mi łatwo mówić o tym, czego potrzebuję od swoich utworów, mimo że mam dobry słuch muzyczny i doskonale czuję, jakie wartości niesie za sobą konkretna muzyka.
Udało ci się finalnie zrealizować wszystkie wizje na ten album, na których ci zależało?
"Przepraszam" to album, który od A do Z wygląda i brzmi tak, jak chciałem. Jestem z niego bardzo zadowolony, pomimo tych wszystkich trudności, jakie napotkałem na tej drodze. Z każdą kolejną premierą singla coraz bardziej przyzwyczajam się do tego etapu w procesie tworzenia, jakim jest dzielenie się swoim dziełem z innymi ludźmi i coraz łatwiej było mi zaakceptować miejsce, w którym jestem jako wokalista, twórca muzyki. Więc teraz, jakiś czas po premierze, mogę śmiało powiedzieć, że to album idealny, bo odwzorował w pełni miejsce, w którym jestem. Zdaję sobie sprawę, że ma on swoje mankamenty, ale jest idealny na ten moment.
Aż pięć utworów zdecydowałeś się wypuścić przedpremierowo jako single. To właśnie one twoim zdaniem oddają najlepiej, jaki jest ten album?
O dziwo nie - moim zdaniem najlepszym i najbardziej reprezentatywnym utworem z całej płyty jest tytułowe "Przepraszam", które ukazało się w dniu premiery albumu. Natomiast trzymaliśmy go w tajemnicy, by nie zdradzać wszystkiego w singlach przed premierą albumu. Było to celowe działanie.
"Przepraszam" jest utworem najlepszym, bo ma potencjał na hita czy personalnie podoba ci się najbardziej?
Subiektywnie podoba mi się najbardziej. Nigdy nie wiem do końca, co ma "potencjał na hita". Przed premierą wydawało mi się, że najlepiej się poniesie "Nierówny wyścig" i rzeczywiście na moim premierowym koncercie wzbudził dużo pozytywnych emocji, ale jak na razie nie przełożyło się to chociażby na liczbę odsłuchań. Zobaczymy, jak będzie dalej.
Kiedy natomiast wykiełkował w twojej głowie pomysł, by zacząć robić muzykę?
Szczerze mówiąc, ten pomysł jest ze mną od dziecka, bo występowałem na scenie śpiewając i tańcząc w dziecięcym zespole wokalnym na warszawskiej Ochocie, do którego uczęszczałem wraz z siostrą. Do tego mój tata grał na akordeonie, więc muzyka była obecna w mojej rodzinie, choć nikt nie robił tego zawodowo. Po tych doświadczeniach scenicznych z dzieciństwa zamarzyło mi się aktorstwo, więc skupiłem się dość mocno na tym. Natomiast Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, o którym wspominałem na początku rozmowy, był największym bodźcem, by kontynuować swoje życie, łącząc te dwa światy - aktorstwo i muzykę.
Byłbyś już na tym etapie w stanie wskazać, która z tych rzeczy sprawia ci większą satysfakcję?
Chyba nie. Nadal w aktorstwie mam znacznie większe doświadczenie i miałem znacznie więcej możliwości, by taką satysfakcję odczuć. Niemniej jednak zeszłoroczny malutki koncert na łódzkim festiwalu Great September i mój premierowy koncert w warszawskim SPATiFie w tym roku pozwoliły mi naprawdę poczuć radość z tego, że mogę zajmować się muzyką.
Jak podchodzisz do grania tego materiału na żywo?
Bardzo zależy mi, by być sobą na koncertach, bez tworzenia żadnej kreacji scenicznej. I myślę, że te piosenki, które są dość osobiste, znacząco mi w tym pomogły. Będąc aktorem zakładam pewnego rodzaju maskę, oddzielam siebie, jako człowieka, od postaci, którą masz do zagrania. Na koncercie siłą rzeczy jestem znacznie bardziej odsłonięty i to jest dla mnie dość duże wyzwanie, w którym chętny jestem dalej się sprawdzać.
Skoro koncert premierowy masz już za sobą, jest szansa na jakąś trasę koncertową po całej Polsce?
Na razie mogę potwierdzić, że ponownie będę mieć przyjemność zagrać na Great September - tym razem z pełnym materiałem. Będę starał się przygotować naprawdę duży show. Mam nadzieję, że jednak na jesień uda się znaleźć kilka wolnych terminów, by w taki mały tour po Polsce pojechać.